Archiwum 14 września 2011


wrz 14 2011 Przygoda "Ludzie są wspaniali, maszyny...
Komentarze (0)

Witam.

Mam na imię Ania. 

Zamierzam tutaj podzielić się ze społecznością internetową moim spojrzeniem na świat.

Zamierzam to robić na podstawie opowiadania o przygodach jakie przeżywam, o moich wędrówkach w poszukiwaniu pracy. Będę tu również spisywać swoje pomysły, wynalazki, teorie.

Może coś się komuś z tego przyda.

Na wstępie opowiem moją wczorajszą, przygodę, ale najpierw wstęp:

WSTĘP

Posiadam od, mniej więcej, dwóch lat nieduży samochodzik marki cinquecento.

Z wyglądu jest przeciętny, o tyle że szary i kanciasty ;) dodatkowo zarobił trochę rys przy wpadaniu na rozmaite słupki w trakcie cofania w pierwszych dniach jeżdżenia. Nazywam go Osiołkiem, bo szary jest i uparty jak stereotyp Imiennika. :)

Ja sama jeżdżę z umiarkowaną prędkością z racji stanu auta, oraz własnej niechęci do wariactwa w sytuacji potencjalnego zagrożenia życia :)

Zwykłam zatem zjeżdżać bliżej prawej krawędzi jezdni, kiedy dostrzegam za sobą w małej odległości lepszy samochód.

A teraz sama historia:

Można powiedzieć, że początek nastąpił kiedy postanowiłam przepuścić pewne duże granatowe auto, a w rezultacie stuknęłam prawym lusterkiem w drzewo.

Było to w Milanówku na ulicy Mickiewicza 10, tuż Domem Sióstr Urszulanek, wobec czego wjechałam siostrom na podjazd, zgasiłam silnik (!) i wyszłam obejrzeć jaki może być rezultat stuknięcia, a skoro prawie nie było widać kreski (lusterko i tak jest obdarte do niemożliwości :)), wsiadłam spowrotem do auta....kręcę kluczykiem

Pstryk....zapłon .....zdechł.....

drugie pstryk.....już nawet się nie krztusi...

Wniosek: trzeba zapytać przechodnia gdzie jest w okolicy jakiś warsztat mechanika samochodowego

Zapytałam siostrę Urszulankę, nie wiedziała, bo jak mówiła za krótkistaż miała w tym Domu.

Siostra poszła sobie, a ja zaczęłam zaglądać pod maskę, dzwonić do rodziców, czy nie wiedzą coś o warsztacie, ale to nic nie dało.

Po chwili Siostra wróciła i zaproponowała, żebym poszła popytać panią Przedszkolankę i podprowadziła mnie do przedszkola.

Pogadałam z panią, która mi obiecała kontakt do mechanika i zaproponowała, żebym poczekała, aż rodzice przyjdą po dzieci (było trochę przed 16 a mieli być po 16)

Wróciłam do auta i napatoczył mi się pan z taczką wchodzący na teren ogrodu Sióstr. Podpytałam grzecznie Pana, Pan poinstruował i sobie poszedł; za to wróciła Siostra.  Na jej pytanie czy coś się udało odpowiedziałam, że ich pan ogrodnik mi powiedział i zabieram auto. (cały czas stało Siostrzyczkom na podjeździe.

Zaczęłam pchać złomik, który na szczęście nie jest bardzo ciężkim, autem (byle je ruszyć z miejsca to dalej się turla. Po drodze zlitował się jeszcze młody pan narowerze i pomógł pchać.

Tak dopchaliśmy auto do początku ulicy przy, której miał być warsztat. Pan pojechał w swoją stronę, a ja poszłam szukać warsztatu. Znalazłam blacharzo-lakiernika, podobijałam się, podzwoniłam, dostałam w międzyczasie telefon do właściciela od sąsiadki i nic.

Wróciłam do auta i zapchałam je pod szyld w.wym. i myślę......................................

W końcu do bramy tegoż ogrodu przyszedł pan i zaczął otwierać. Zapytałam czy wie coś o mechaniku, bo mi mówili, że tu jest.

On na to że tu tylko blacharz ;)a mechanik to 200m dalej. Grzecznie podziękowałam, po czym ponownie złapałam za auto i dygocząc, spływając potem i odganiając komara zaciągnęłam i zapchałam złomik na miejsce przeznaczenia.

Padłam gdy dotarliśmy z Osiołkiem pod bramę, zatrąbiłam lekko, a gdy pojawił się silny pan Mechanik, zapytałam czy mógłby mi zajrzeć do auta bo mi zdechło. Pan wepchnął auto na swój dziedziniec i zaczął oglądać.

Pan wypytał co i jak, czy stał jak zdechł, skąd go dopchałam; poszperał, przeczyścił klemę (bo poprzednio miał Osiołek zafajdane klemy i podobnie reagował- powiedziałam M. że może to to), po czym kontrolnie podpiął do dziwnego pudełka akumulator,a dalej do przedłużacza i podładował Autko. Zapaliło więc powiedział, ze nic nie płacę i mogę jechać. Dziękując serdecznie, udałam się samowtór z Osiołkiem do domu.

Wnioski:

Jest bardzo dużo dobrych ludzi, trzeba tylko być hrzecznym, uprzejmym i się do nich uśmiechać.

Dobrze jest kiedy kobieta ma małe auto, wtedy może spróbować przepchnąć je sama, bo nigdzie nie jest powiedziane, że  trafi się jakiś życzliwy przechodzień :)

Nie uogólniać, że ludzie są niedobrzy bo oceniając po jednostkach, krzywdzimy tych dobrych, życzliwych...